wczoraj uciekl mi pociag wieczoram i przez to wrocilam poooozno do domu. Ale dawid czekal z pysznym obiadkiem :) - warto bylo sie spoznic. Poza tym troche sie boje bo na weekend jedziemy do babci, a kicia zostaniepod opieka tesciowej i Dajany. Ostatnio jak ja zostawilismy pod ich opieka to zachorowala. Miala goraczke, nic nie jadla przez trzy dni, a one nie poszly z nia do weterynarza bo czekaly na nas!!!! Tak sie wkurzylam, bo jak wrocilismy to juz nie miala nawet sily zeby chodzic, jak ja posrtawilam na podlodze do od razu siadala :( Biedactwo moje - caly czas sie trzesla. I chociaz my wrocilismy az zza Warszawy po trzydziestu kilku godzinach bez snu od razu ja wzielismy na rece i do weterynarza. On dal jej jakies zastrzyki z antybiotykami i po dwoch godzinach bylo juz lepiej - zaczela jesc. I dlatego teraz sie boje o nia. To tez trzy dni. Ale od razu zaznacze ze jakby tylko cos sie dzialo to niech z nia ida do lekarza!!! Tylko nie wiem czy tak zrobia, bo nawet jak ich kot jest chory to Dajanie nie chce sie z nim isc! Nawet go nie szczepi, chociaz kot wychodzi sobie normalnie, a to blisko lasu jest. A ja sie zwyczajnie o moja Fige boje. Bo nie dlatego ja uratowalam i wykarmilam butelka jak byla malenka, zeby teraz przez Dajane cos jej sie stalo! Chyba bede codziennie do nich dzwonic. Taki jakis mi sie bojowy nastroj przypaletal :) Ale juz mi lepiej. Buziaczki dla wszystkich!!