Komentarze: 2
Jakos tak ciezko mi... Byle do piatku bo sie ferie zaczynaja... Ale jeszcze dzis bilans czterolatka z Paulisia zalegly od 2 miesiecy przez choroby :( Jutro wystep na dzien babci i dziadka w przedszkolu. Zmeczona jestem.
Wczoraj poszlam pozno spac bo bylismy w kinie na "zmierzchu". Zawiodlam sie. No nic i tak rozrywkowy miesiac przed nami. 22 stycznia teatr - mamy juz bilety, 24 stycznia zaplanowany wyjazd zeby potanczyc we wro, 7 lutego 30-stka kolegi tez w knajpce we wro, a na walentynki razem z dwoma innymi dziewczynami zarezerwowalysmy dla naszych facetow i nas samych kregle, a pozniej myslimy o kinie.
Przedwczoraj chrzesna Ali uratowalej prawdopodobnie zycie malej... Alcia jadla suszona morele i jakos tak dziwnie ja pogryzla ze zrobila sie z niej 5 centymetrowa gruba "nić" i mala zaczela sie dusic... az zrobila sie sina :( Dobrze, ze Kaska miala na tyle odwagi i przytom,nosci umyslu, ze wlozyla jej palce do buzi i zaczela to wyciagac... I sie udalo... A ja w tym czasie bylam w lazience. Masakra. Dopiero dzis moge na spokojnie o tym pisac.
Nie wiem dlaczego, ale kilka razy dziennie przypominaja mi sie slowa Cioci z ostatniej mojej rozmowy z NIA: "Asienko badz szczesliwa". A czy jestem? Byc moze...
Buziaki dla wszystkich!