Komentarze: 3
Ale jestem zla. Na siostre mojego meza.
Zaczelo sie od tego ze przedwczoraj przyszla do nas i chciala pozyczyc moje lyzwy. Nie mialam pojecia gdzie je wsadzilam po przeprowadzce, malowaniu itp. Wiec zaczelam poszukiwania. A ze mam duzy dosyc domek troche to trwalo. Ona chodzila za mna krok w krok i tylko patrzyla. Potem pomyslalam ze moze lyzwy sa na strychu wiec tam weszlam. A dla wyjasnienia strych mamy jeszcze nie ocieplony i jest tam zimno jak na dworze a ja bez kurtki poszlam, a tam w dodatku swiatla nie ma a to bylo juz wieczorem. Po chyba 10 minutach bezowocnych poszukiwan przy ktorych ona z dolu co chwile pytala czy sie znalazly w koncu wpadla na pomysl zeby mi lampke i kurtke podac. Wtedy je znalazlam.
Myslalam naiwnie ze juz bedzie spokoj... ale oczywiscie sie mylilam. Teraz znowu male wyjasnienie: po pierwsze tesciowa i Dajana mieszkaja za sciana, bo mamy cos w rodzaju blizniaka, a po drugie my z dawidem w tygodniu chodzimy spac okolo 22 bo codziennie wstajemy o 5 i one dobrze o tym wiedza. No i wczoraj rozegral sie dalszy ciag tej historii: Ja juz dawno spalam, Dawid polozyl sie jakies pol godziny wczesniej i tez juz spal a tu o 23 telefon, ze Dajana potrzbuje torbe podrozna na lyzwy, a torba jest u nas bo ostatnio ja mielismy u babci. Nie mielismy pojecia gdzie ona jest wiec zaczelismy szukac, a tu juz tesciowa do drzwi dzwoni. Wymieklam, bo Dajana dobrze wiedziala, ze gdyby sama przyszla dostalaby ochrzan, a tak tesciowa przyslala to miala spokoj. W koncu torba sie znalazla w pralni. A jak Dawid powiedzial swojej mamie zeby Dajana na drugi raz wczesniej mowila o takich rzeczach to jueszcze dostal ochrzan ze sie czepia!!
Szlag mnie trafia!!