koniec...?
Komentarze: 4
W malzenstwie mam mega kryzys. Dzis juz nie wytrzymalam: albo Dawid cos zrobi ze swoim zachowaniem, cos zmieni w tej sytuacji albo odejde... nie daje juz rady. Problem w tym, ze mysle ze on nic nie zrobi a ja nie za bardzo mam sie gdzie podziac, ale w koncu polowa domu jest moja..... szlag... najgorsze w tym wszytskim jest to... ze ja go kocham... za bardzo... Wczoraj tesciowa w szczerosci do bolu mi poiwedizla ze pewnie przez to ze zawsze na wszystko mu pozwalam i od samego poczatku wszystko wybaczalam teraz pewnie zostane sama z dziecmi.... i choc ona jest zwykle po mojej stronie dala mi do zrozumienia ze sama jestem sobie winna.
Szkoda mi dziewczynek, bo takie zamieszanie w zyciu malych dzieci na pewno dobrze na nie nie wplynie ale z kolei jak maja patrzec tak jak ja na moja nieszczesliwa mame ktora w zwiazku z ojcem trwala dla nas dopoki nie "doroslismy" (mielismy 19 i 16 lat) to bez sensu.
Zobaczymy do wieczora, ale juz lzy mi plyna po policzkach bo raczej nmie mam co liczyc na cud....
Fajna babka z Ciebie i niech mąż nie pyka, tym bardziej, że nawet teściowa widzi, że to jej synek coś wyprawia a nie Ty...
Powiedz mu, że dobre czasy się skończyły i teraz to i to, a potem to i tamto...
Daj mu jakieś obowiązki, malowanie ścian, strzyżenie trawnika- niech się chłop zmęczy- to może wtedy nie będzie pykać...
Trzymam kciuki :)
Dodaj komentarz